Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 M.

Go down 
AutorWiadomość
Misaki
Ż Y W I O Ł A K
Śmierć
Misaki


Liczba postów : 9
Join date : 03/07/2012

Character sheet
Funkcja: Sprawdzanie KP.
Tytuł:

M. Empty
PisanieTemat: M.   M. EmptyWto Lip 10, 2012 1:12 pm

Zaczyna się pisanie historii na raty. Dziękuję, zaczynam. Ale, jeśli się komuś podoba, oczekuję oklasków. A jeśli się nie podoba, to... przeczytaj jeszcze raz.

Ekhem... powaga. Standardowo, gif na początek.

[You must be registered and logged in to see this image.]

Jak to się zaczęło? Więc, na świat, dokładnie 6 grudnia 1997 przyszła mała dziewczynka. Pewnie, bobasy z natury są małe. Misaki, o której mowa była jednak nienaturalnie lekka, nawet jak na dopiero co narodzone dziecko. Kto by tam pamiętał, ile kilogramów dokładnie miała, to zupełnie nie ważne. Wiadomości tyle wystarczy. Uściślając. Dzień Anioła - jednocześnie dzień jej narodzin - był bardzo chłodny. Zima w danym roku zaczęła się bardzo wcześnie jak na dzisiejsze standardy, a narodziny Misaki odbywały się już w prawdziwej, grudniowej porze roku... ażeby nie powtarzać zbyt wiele wyrazów. Tak czy owak, na dworze wiał silny wiatr, było ponuro, cicho... nikt nie miał zamiaru wychodzić na dwór, nawet bezdomne zwierzęta nie miały ochoty nigdzie wyglądać. Można się też sugerować tym, że śniegu napadało już po kolanach przeciętnego mężczyzny, a opady zdawały się nigdy już nie mieć końca. Białe, gęste chmury doszczętnie przykryły niebo. Ależ dziewczynka wybrała sobie dzień na narodziny. Cudownie. Weźmy pod uwagę również to, że była tzw. wcześniakiem. W brzuchu przesiedziała zaledwie 7 miesięcy, a już... wyszła. Misaki jednak po jakimś czasie doszła do siebie. Miała normalną wagę, cerę... wyglądała zwyczajnie, jak każdy inny człowiek.
***
- Maaamo ! Kup mi to, kup ! - uśmiechnięta, mała dziewczynka zerkała w sklepie na największego, białego, puchatego misia z - jej zdaniem - cudownego materiału.
- Proszę, proszę, proszę. - Sześciolatka poszerzyła uśmiech błagającym wzrokiem zerkając na mamę stojącą obok. Musiała się zlitować. W końcu jej dziecko przestało patrzeć na zabawkę, która tak cieszyła jej oczy.
- Dziękuję. - Niby to zmarnowana matka sięgnęła po przytulankę i wcisnęła ją w ręce dziewczynki, u której ledwo mieścił się miś. Rodzic położył dłonie na rączce od wózka na kołach i ruszył powolnym krokiem w kierunku kasy. Jeszcze tylko jakiś człowiek odprowadził wzrokiem mamę z dzieckiem... zerknął z niedowierzaniem na wózek wypchany osobiście przez Misaki słodyczami i nieco mniejszymi przytulankami. W taki właśnie, efektowny i przyjemny sposób rozpuszcza się dzieci!
- O, to też jest śliczne ! - I czarnowłosa dziewczynka pobiegła do kolejnej zabawki.
Bądź co bądź, dwójka wróciła do domu, ot co.
Misaki popędziła na górę z misiem pędząc dość... dziwacznym tempem. Starała się wyciągnąć nogi jak tylko mogła, ale nie dość, że miała je krótkie, to jeszcze największa z zakupionych przytulanka plątała się przy jej ciele. Misaki podbiegła do schodów i nie próbując nawet zwolnić wskakiwała na schodki, omijając co niektóre. Po około jednej trzeciej z trasy pod górę, straciła równowagę i puszczając misia, który sturlał się na ziemię uderzyła brodą prosto w kant jednego ze schodków. Później, jak gdyby nigdy nic, zrobiła to samo co jej pluszowy miś. Sturlała się obijając sobie większość ciała. Później tylko opadła na ziemię, tuż obok zabawki. Chwyciła ją ponownie w ręce i z rozciętą brodę, poczłapała na górę by odstawić przytulankę. Ułożyła ją na łóżku i zaczęła powoli muskać zranione miejsce, delikatnie przy tym sycząc. Huh, po co był im tak duży dom, co? Misaki zakryła to jedynie zmoczoną husteczką. Dopiero rodzice zabrali ją do szpitala. Cóż, przecięcie było dostatecznie głębokie.
To normalne, że wróciła do domu. Nawet nie musiała na to czekać zbyt długo. Cóż... wróciła na wieczór. Pobiegła do pokoju, tym razem w przyzwoity sposób pokonując schody. Stanęła w progu swojego pokoju dokładnie badając go wzrokiem. Uśmiechnęła się pod nosem, bez powodu i położyła się na łóżku chwytając po drodze zeszyt. Tak, Misaki noce spędzała na rysowaniu. Tak więc i teraz zaczęła rysować, ot co. Skończyła jednak szybko. Przez bardzo długi czas była też rozpraszana przez plaster, który miała na brodzie.
Misaki już następnego dnia była bardzo wesoła. Na brak jakiegokolwiek humoru nie cierpiała. Sześciolatka wyszła na podwórku i zaczęła biegać w tę i z powrotem. Dzieci cieszą się takowymi zabawami... prawda? Tak czy owak, czarnowłosa była z siebie całkiem zadowolona. Jednak ta po dłuższym czasie - najzwyczajniej w świecie się zmęczyła. Położyła się na świeżej trawie i zamknęła oczy, jeszze przez chwilę zerkając w delikatnie zachmurzone niebo, które z łatwością przebijało promienie słoneczne. Minęła chwila, a Misaki usłyszała, że dociera do niej jakieś zwierzę. Otworzyła natychmiast oczy, a nad sobą zobaczyła dorosłą suczkę rasy Lessie. Poszerzyła uśmiech odsłaniając rząd białych zębów. Przekręciła głowę zerkając na patrzących na nią z daleka rodziców, dzięki którym zyskała psa. Czarnowłosa objęła suczkę w dłoniach wtulając w nią całą twarz. Nie minęła chwila, a dziewczynka kontynuowała swoją zabawę tym razem z jeszcze większą determinacją i zawzięciem. Jakby nie patrzeć, była to zasługa Lessie, która biegała za nią, co Misaki interpretowała jako dobrowolną zabawę ze sobą.
I w taki oto sposób Misaki przeżyła jeszcze te swoje kilka dni życia. Następnie, pewnego ranka zeszła z suczką na dół (jej pokój był na piętrze), która już człapała za nią od niechcenia, przez jej codzienne zabawy. Nie była jednak jakoś specjalnie wykończona. Tak czy owak, zeszła z nią na dół, usiadła na krześle i spojrzała na rodziców.
- Co na śniadanie? - Patrzała potulnym wzrokiem, nieco spode łba na stojącą z boku mamę i ojca, który nachylał głowę nad umywalką. Mężczyzna chwycił jeden z większych noży i cisnął nim ile sił w blat lady, która łączyła się z kranem. Misaki aż podskoczyła z przerażenia, a matka stała niewzruszona, niczym robot, albo i... trup? Ale czarnowłosa żyła w przekonaniu, że po śmierci wszystkie czynności nie są możliwe, nawet zwyczajne stanie w kącie. Matka Misaki jednakże nie dawała po sobie znać czegokolwiek, jednakże stała spokojnie podpierając ścianę. Rzecz w tym, że jej klatka piersiowa nie była unoszona jak zwykle, przy zwykłym oddechu. Ojciec wyrwał nóż z lady i uderzył nim jeszcze raz, z jeszcze większym zamachem i siłą. Czarnowłosa zrobiła ponownie to samo, podskoczyła na krześle, trzymając blade dłonie na blacie stołu. Oczy miała przerażone, a jej ciało zostało całkowicie sparaliżowane dźwiękami i widokiem. Mężczyzna zaś cisnął w matkę Misaki nożem, później zaś w siebie, a resztę śtućców cisnął w dziewczynkę. Łyżeczki i widelce jedynie poodbijały się od jej ciała nie robiąc jej większej krzywdy. Jedynie jeden z noży ułożył się idealnie w środku jej dłoni, trzymanej na stole. Lessie zdążyła uciec od broni, a Misaki... miała widocznei mniejszą kontrolę nad własnym ciałem, bo nawet przy widzeniu rany nie miała wystarczająco tyle siły, by móc się poruszyć i wyciągnąć nóż z ręki. Dopiero po długich, ciągnących się minutach zdążyła oprzytomnieć. Delikatnym ruchem usunęła sztylet, który rzuciła gdzieś w stronę umywalki, po czym wybiegła jak najprędzej wraz z psem, szarżując po kałużach krwi.
***
Spadek po rodzicach... logiczne, był przypisany na Misaki. Jednakże, po jaką cholerę sześciolatce aż tyle pieniędzy? Dziewczynka zamieszkała z babcią, a pieniądze i wartościowe przedmioty zyskała właśnie jej teraźniejsza, prawna opiekunka. Czarnowłosa miała w danej chwili jeszcze większy dom, urządzony w stylu wiktoriańskim. Przynajmniej jego większa część, a tym bardziej pokój dziewczynki. Dom babci po śmierci rodziców Misaki został jednak ponownie rozbudowany. Nie miało to większego sensu, gdyż mieszkały tam tylko one dwie, plus dodatkowo pies, który większość czasu spędzał na ogrodzonej, wielkiej działce wokół domu.
- Chodź tu Misaki ! - babcia zawołała dziewczynkę, a ta oderwała się od przytulania psa i ruszyła do domu. Staruszka kazała jej tylko coś zrobić, co czarnowłosa wykonała z pokorą, a później wróciła do zwierzęcia. Nie da się ukryć, że nie była ona w pełni zadowolona z życia. Czuła się, jakby całe jej życie straciło sens, a przecież miała tak naprawdę wszystko, co tylko mogłaby sobie wymarzyć. Miała wyłącznie pustkę i w sercu, i w głowie. To raczej normalne, że po śmierci, i to tak drastycznej, w głowie sześciolatki pozostają trwałe rysy. Uggh... Misaki mruknęła coś i jeszcze poklepała delikatnie Lessie po głowie. Przeszła się za dom, zerkając na spory ogród i pustą działkę. Przygryzła tylko wargę i zerkając jeszcze na oczko z rybkami, ruszyła w stronę ogrodu. Patrzyła na kwiaty - szczególnym zainteresowaniem obdarzyła niezapominajki i różnokolorowe róże. Podążała spokojnym krokiem wzdłóż jednej z alejek. Odetchnęła głębiej muskając lewy łokieć zawiniętą bandażami, prawą dłonią. Misaki wróciła pospiesznie do domu, nie mając większej ochoty na zabawy na dworze. Jak widać, kiedyś była widocznie weselsza.
Czarnowłosa usiadła w salonie, zmierzyła wzrokiem ściany, sufit, szafki, komodę, telewizor, bla, bla, bla... nie ważne, co tam było. Rozsiadła się w fotelu, podciągając nogi pod brodę.

- Śmierć cię goni, Misaki. Śmierć cię goni. - Zaśmiała się w brutalny sposób babka dziewczyny, która z uśmiechem na twarzy nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi wnuczki, a już zasnęła na wieki. Co miało znaczyć, że goni ją śmierć? Amhh, no tak, nic prostszego do odgadnięcia. Misaki była już tym wszystkim zmęczona. Ledwo straciła rodziców, a już nie było z nią jej własnej babci.
- Jak sądzisz, jak skończy się ta gra, Misaki? - zwróciła tym razem więcej uwagi na szept mówiący do niej. Czyżby ktoś się nią bawił? Życie uznało ją za wyrzutka, a teraz stała się jeszcze czyjąś osobistą marionetką ! Nie ma chyba lepszego przeznaczenia dla kogoś ściganego przez śmierć.
- Uciekaj Misaki, uciekaj. - Czarnowłosa spojrzała na mieszkanie, które przyszło jej po raz kolejny opuścić. Po jej bladych polikach spływały łzy, które dziewczyna wycierała mozolnymi ruchami z twarzy. Miała smutny wzrok, przemęczoną twarz, znudzone serce. Podniosła się, uciekła z domu zerkając na kominek, przy którym jeszcze często przed szóstym rokiem życia spędzała cudowne noce z rodziną. Opuściła pomieszczenie, usłyszała głośny śmiech, wyrwany żywcem z horroru. Ogień rozproszył się po podłodze, uniósł kilka iskier pod sufit, a później w mgnieniu oka dom ot tak spłonął. A co z Misaki? Zdążyła wyjść z pokoju, nie z domu. Ale o swoich siłach opuściła go, spokojnie. Ogień nie miał wręcz prawa nie dosięgnąć czarnowłosej. Miała ona jednak zaledwie kilka poparzeń. Takie dziecko musiało przetrwać.
***
- Poddaj się, Misaki. - Misaki w danej chwili stanęła tuż przed... ścianą. Czyżby ta do niej mówiła? Co się biednej czarnowłosej stało przez zmęczenie i wykończenie, również psychiczne. Słyszała tylko, jak ktoś do niej mówi. W końcu z dość mocnymi poparzeniami upadła na ziemię, nie zważając już absolutnie na nic. Leżała tak przez kilka godzin w jakimś zaułku, gdzie niewiele osób mogło zobaczyć takową postać. Cóż, już, nie ważne, bo mi się fabuła plącze. Tak czy siak... Misaki ocknęła się już w białym pomieszczeniu. Oczywiście.
- Tu się wszystko zaczyna i tu się kończy. - Znowu coś słyszy. Misaki dopiero co się obudziła po długim śnie, a teraz... znowu. Cóż, nie ważne. Zmierzyła błękitnym wzrokiem pomieszczenie. Było tu dla niej stanowczo za jasno. Zakryła ona dłonią oczy, przymykając je na moment. Dziewczyna miała już bandaże na rękach. No tak, wyglądała... przeciętnie. No tak, spójrzmy... Miała w tej chwili... piętnaście lat, tak! Tyle musiała znieść od szóstego roku życia. Biedactwo. No cóż, dalej...
W pokoju miała współlokatorkę. Nie interesowało jej specjalnie to, na co jest chora, co się z nią dzieje i jakim cudem się tu znalazła. Nie potrafiła nawet odpowiedzieć na te pytania względem siebie, więc po co ma pytać o to obce osoby. Misaki spojrzała na nią ostrym wzrokiem, widząc u niej znajomy, drwiący uśmiech. Czarnowłosa zasnęła ponownie, a kiedy się znów obudziła jej współlokatorki nie było. Tak, ona również usnęła na wieki. Wielka szkoda. Lekarze przenieśli dziewczynę do innego pokoju. Znów ujrzała na twarzy kolejnej współlokatorki ten sam uśmiech. Można się już domyślić, że jej towarzyszka zginęła. Tak stało się jeszcze kilka razy, aż w końcu, wszystko się zatrzymało. Kolejna współlokatorka nie zginęła. A, a... wstała z łóżka, spojrzała na bladą Misaki.
- Przynosisz śmierć. Ty też nie powinnaś tu żyć. - Owa dziewczyna uśmiechnęła się jednak jeszcze kilkakrotnie. Patrzała na przestraszoną czarnowłosą z podkrążonymi oczami - które zabarwiły się na kolor czerni - chorobliwie białą cerą... a później Misaki zupełnie tak jak każdy kogo spotkała, zasnęła na wieki... ano... nie, jednak nie. Lekarze wprawdzie również szybko po spotkaniu Misaki (aczkolwiek nie przez jej interwencję) zginęli, jednakże, czarnowłosa obudziła się po raz kolejny tak, jak zasnęła, jednakże już w pełni sił, nie jako człowiek... a tym bardziej ktokolwiek żywy.>


Cholera, jaki chaos. * . *
Postaram się to jeszcze naprawić. Brzydko coś wyszło. A fabuła będzie taka sama, spróbuję to rozwinąć.

Eto... uściślając. Misaki żyła jako człowiek, ale zginęła. A ludzie, którzy ginęli, nie ginęli bezpośrednio przez nią.
Powrót do góry Go down
 
M.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 ::  :: Historie-
Skocz do: